Unoszę wysoko brwi i spoglądam ze zdziwieniem na mojego gościa. Nerwowym ruchem ręki próbuje utemperować moje niesforne fale, jednak gdy kolejne pasma włosów opadają mi na oczy, rezygnuję. Po krótkiej chwili milczenia ponawiam pytanie, które zadałam wcześniej. Chłopak nie odpowiada, a zawadiacki uśmiech nie schodzi z jego przystojnej twarzy. Wzdycham w chwili, gdy na policzku czuję miękkie usta Gregora.
- Do zobaczenia...-szepcze mi do ucha i odchodzi.
Zatrzaskuje drzwi, by po chwili oprzeć rozgrzane policzki o wykafelkowaną ścianę.
***
Dziewczyna zgrabnym ruchem podnosi się z łóżka i podchodzi do mnie. Jej usta muskające moje, jej dłonie wędrujące po moim ciele, jej oddech owiewający moją twarz i...moje ręce odpychające ją od siebie. Widzę głębokie zaskoczenie w oczach Alany, gdy otwieram przed nią drzwi.
- Pieprz się- mówię poddenerwowanym głosem i wskazuje jej wyjście.
- Z tobą?- pyta retorycznie i uśmiecha się, jakby nie dotarły do niej moje słowa.
Bawi się ze mną. Próbuje mnie uwieść. Przeczesuje włosy palcami, po czym z lekkim użyciem siły, wypycham Alanę na korytarz.
***
Otwieram ciężkie powieki i spoglądam w okno. Wita mnie piękne słońce i bezchmurne niebo. Krótki uśmiech pojawia się na mojej twarzy, by zaraz zniknąć w chwili, w której zauważam kalendarz. Zwykły kalendarz: papierowe kartki, kolorowe obrazki i daty, a właściwie jedna-dzisiejsza. Czwarty styczeń. Szybkim ruchem ręki zrzucam ów kalendarz na podłogę i z zimną krwią, gniotę go gołymi stopami. Ze zdenerwowaniem udaję się do łazienki. Widzę podkrążone oczy, bladą skórę i nachmurzoną minę. Zdecydowanymi ruchami ręki, upinam wysoki kok i wskakuję w czerwone rurki i mięciutki sweterek. Zgarniam torebkę z łóżka i biegnę na dół. Jak ja nienawidzę swoich urodzin!
Po krótkim śniadaniu zostaje w holu i czekam. Czekam, ale nie wiem na co. W jednej sekundzie przez moją głowę przechodzą tysiące myśli. Kolejne obrazy przewijają się jak w kalejdoskopie. Moja burzliwa przeszłość i niepewna przyszłość wirują mi przed oczyma, niczym wyrwane kartki z kalendarza. Mimo moich wcześniejszych rozważań, nic się nie zmienia. Przełamuję linię cholernej osiemnastki i ani o krok, nie posuwam się do przodu. Stoję w miejscu. Czuję się pusta, jakby ktoś wyrwał mi część siebie. Nie potrafię oderwać się od tych beztroskich dni dzieciństwa i stanąć twarzą w twarz z dorosłym życiem. Z życiem, na które nie będę miała wpływu, a bezduszny los zmusi mnie do podejmowania decyzji, które zaważą na moim kruchym istnieniu. To dlatego nie chcę mieć urodzin. W tym feralnym dniu, człowiek uświadamia sobie, że mimo upływu lat, nie zrobił niczego, nic nie osiągnął i nie osiągnie, a po niespodziewanej śmierci, nikt nie wspomni jego krótkiego istnienia. Zostanie tylko pył, kurz i proch. Wzdrygam się, gdy czuję czyjąś obecność.
- Przejedźmy się.-słyszę znajomy głos i odwracam się w stronę chłopaka. Pierwszy raz w życiu widzę go tak rozdartego, choć ja czuję się podobnie. Kiwam powoli głową i wychodzę z hotelu z dziwnym i nieprzyjemnym uczuciem w sercu.
Jedziemy w nieznanym mi kierunku, mijając kolejne hotele, bloki i ośrodki kultury, powoli wyjeżdżają z miasta. Stara, czerwona furgonetka nie przekracza 80km/h, a hałas silnika obija mi się boleśnie o uszy. Długie milczenie mojego towarzysza pozwala mi znów błądzić po nieokiełznanych zakamarkach mojej podświadomości. I znów, problem urodzin mąci mi w głowie i wywołuje kolejne ukłucia, jakby jakiś niewidzialny duch wbijał mi cienkie szpilki w moje serce. Zaciskam pięści i próbuje przypomnieć sobie coś szczęśliwego. Siatkówka. Zwycięstwa, łzy w moich oczach, w chwili gdy Polacy stoją na podium.
- Na miejscu.-przerywa moje rozważania Maciek, zaciąga ręczny hamulec i zatrzaskuje za sobą drzwiczki. Z lekkim ociąganiem robię tę samą czynność i wychodzę na mroźne powietrze. Wiatr chłosta moją twarz, a ręce drżą przez nagłą zmianę temperatury. Opieram się o maskę samochodu i wpatruje się w krajobraz przede mną. Ciężkie gałęzie drzew uginają się pod naporem wiatru, a spienione fale uderzają o brzeg.
- Powiedz coś- słyszę jego głos przepełniony bólem i rozpaczą.
Ale co? Mam wytknąć ci, że stoimy tu, marnując naszą miłość, której nie da się już odbudować przez głupotę, zawiść i niezrozumienie? Że nie potrafimy docenić tego, co dał nam Bóg? Że stwarzamy niepotrzebne problemy, nie potrafiąc żyć w spokoju i harmonii?
- Pogódźmy się. Obydwoje zawiniliśmy.- te proste słowa wypływają z moich ust tak swobodnie, jakbym składała zamówienie w kawiarni.
Kątem oka zauważam, że Maciek powoli kiwa głową i odwraca wzrok w moją stronę. Spoglądam na niego i lustruje wzrokiem jego twarz, za którą tak tęskniłam. Zaglądam w nią i czuję...pustkę.
- Przepraszam- szepcze i gładzi kciukiem mój policzek. Przybliża się, a jego oddech jest przyspieszony. Dotyka czołem moje czoło i mruży oczy. Stoję nieruchomo niczym posąg. Z lekkim przerażeniem odbieram to w jaki sposób mnie dotyka. W końcu czuje jego usta. Jego wargi muskają moje tak lekko i jednocześnie namiętnie, jakby bał się, że to tylko sen. Opuszczam głowę.
- Nie- odsuwam się- Chcę przyjaźni, tylko.- wzdycham i udaję się do samochodu.
_______________________________________________________________________________________
I'm sorry :(
No cóż... nie wiem jak go skomentować, ponieważ jest on trochę krótki.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, co dzieje się w jej głowie, ta decyzja... trochę mnie zaskoczyła.
Czekam na następny.
Owszem, jest krótki, ale nie miałam weny twórczej :(
UsuńDlatego przeprosiłam, ale postaram się kolejny dodać już wkrótce...myśle, że za tydzień.
Rozważania Zuzy w kolejnym :)
Kolejny rozdzial i kolejna zagadka. Dlaczego Zuzia odepchnela Macka? Nie rozumiem jej decyzji, przeciez tego chciala...prawda? A moze zawrocil jej w glowie Gregor? Za duzo pytan, za duzo.
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie rozdzial jest krotki, ale to wcale nie oznacza, ze gorszy lub nijaki. Wrecz przeciwnie. NIE LICZY SIE ILOSC, ALE JAKOSC!!!!
Pozdrowienia od Aninimka <3
Miło mi, że tak uważasz, gdyż długość rozdziału pozostawia wiele do życzenia... Czyżby właśnie napisała do mnie fanka Roberta Pattonsona? :D
UsuńTak, tak to ja! Fanko Piotra Nowakowskiego:)
UsuńHahaha, następnym razem się podpisz :D
UsuńMoże P.Cullen albo Roberta...no nie wiem :3
Muhahaha..Roberta :D
UsuńTo ty coś zaproponuj! :P
UsuńHmmm...Robertonin? Robert+anonim xd
Usuńlub...Edwardowa!.! Yeaaaah!
No niech ci będzie Edwardowa :D
UsuńWyszlo na moje! :D
UsuńWrrrrrrrrrrrr. Przepraszaj, przepraszaj masz za co! Jak mogłaś napisać taką końcówkę?! Jestem zła! :( Czytam, czytam, czytam. Oni cierpią. Jakaś Alana czy Gregor się pojawi, ale ok. Nie dzieje się nic złego. Da się przeżyć. Asz tu nagle do Zuźki przychodzi Maciej. Ta romantyczna sceneria, ten pocałunek *_* Myślę sobie: ,,Teraz będzie dobrze", ale gdzie tam. Oczywiście coś musiało pęknąć. Jaka przyjaźń do cholery?! Czekam na następny. Może będzie chociaż ciut słodszy. Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńCharlotte *.*
UsuńNo ja bardzo sie ciesze, ze ten rozdzial wywolal takie emocje :D
Nie musisz sie tak denerwowac, wszystko wyjasni sie w kolejnych rozdzialach. Gdyby Zuza Byla z Mackiem to musialabym skonczyc bloga ! :)
Wiec chyba lepsza jest ta wersja? :)
Nie ma chyba nic gorszego niż stwierdzenie: tylko przyjaźń.
OdpowiedzUsuńOby się ogarnęli!
Czas pokaże :)
UsuńCo tu się dzieje? Ja się pytam, normalnie mam tyle znaków zapytania jak nigdy... ale poczekam na rozwój akcji w kolejnych rozdziałach
OdpowiedzUsuńDlaczego tak dziwicie się reakcji Zuzy? :D
Usuńraaaaaany. Jak mogłaś co? nie obchodzą mnie Twoje przeprosiny,zrobiłaś coś okropnego :(
OdpowiedzUsuńja wciąż mam nadzieję, że oni będą razem, bo muszą być i tyle w temacie. Chociaż Maciek się ogarnął i wywalił Alanę, choć czuję, że to nie jej koniec w tym opowiadaniu.
Czekam na kolejny ;)
Też mam taką nadzieję, ale jeszcze.nie wiem co będzie :D
UsuńHappy end jest niemodne :)