poniedziałek, 13 maja 2013

Trzeci.

Siedziałam w pokoju. Czułam się jakby ściany napierały na mnie, ściskały mnie. Byłam stłamszona przez własne emocje. Zawsze byłam nerwową osobą, nie umiejącą sobie poradzić ze stresem, a nikt nie wyprowadzał mnie z równowagi tak jak Maciek. Dziwiłam się, że jedna osoba może wywołać tyle sprzecznych emocji. Ta propozycja tak bardzo mnie zaskoczyła, że niemal umarłam (no może troszkę przesadziłam). Gdy tylko usiadłam na łóżku w głowie zapaliła mi się czerwona lampka. Przecież nie mogłam tam pójść, tak bardzo starałam się uniknąć spotkania z nim, a tu nagle stałam przed całkiem spornym wyborem. I tak źle i tak niedobrze. Po prostu się bałam. Bałam się, że to zajdzie za daleko. Bałam się uczucia, które we mnie i w Maćku powoli zaczynało się rodzić. Miłość. Niszczycielka ludzkich istnień, marzeń i pragnień. Odkąd skończyłam szesnaście lat definicja ta spoczywała w mym sercu i zaczęła dawać o sobie znać od początku mojej skocznej historii. Moje myśli błądziły o wiele dalej niż tego chciałam, aż natrafiły na Niego...Filip. Ile bólu kosztował mnie powrót do tych tragicznych wydarzeń z mej przeszłości. Pamiętam do dziś jak go kochałam. Byliśmy idealną para, byłam dumna, że jest w mym życiu ktoś kto chce założyć ze mną rodzinę, być ze mną, tak po prostu, bezinteresownie. Aż do momentu gdy pierwszy raz mnie uderzył. Z zazdrości. Wybaczyłam mu, tłumaczył jak bardzo mnie kocha, że to pierwszy i ostatni raz. Wierutne kłamstwo. Nie czekałam długo, w dniu moich ostatnich urodzin zepchnął mnie ze schodów, ledwo uszłam z życiem. Bolało jak cholera! Ale nie ból fizyczny był najgorszy, tylko ten w środku, we mnie. Wtedy był On teraz jest Maciek. Ale przecież Maciek jest inny...prawda? Przypomniałam sobie każdy detal jego ciała: umięśnione ramiona, mocno zarysowane brwi, czekoladowe oczy, usta dotykające mego ucha, silne dłonie, które niby niechcący dotykały mojej skóry. Już podjęłam decyzję. Już biegłam korytarzem w stronę wyjścia, gdy nagle zobaczyłam gwiazdy przed oczami. Zderzenie było tak mocne, że upadłam boleśnie tłukąc sobie lewą rękę. Kiedy moje plecy zetknęły się z podłogą zabrakło mi tchu.
- Zuza! Dziewczyno! Nic ci nie jest? Co się z tobą dzieje?- głos Łukasza, który nie ruszając palcem zdołał mnie znokautować dźwięczał mi w uszach niczym natrętna mucha.
- Przepraszam- wykrztusiłam, po czym podniosłam się, nie zwracając uwagi na ból.
Wokół nas latały kartki papieru. Zapewne wytrąciłam je trenerowi w czasie zderzenia. Choć jego przyprószone siwizną włosy wcale na to nie wskazywały pozbierał je z prędkością światła.
- To twoje pierwsze zadanie- powiedział wręczając mi piramidę niedbale złożonych arkuszy- To pilne- dodał i odszedł.
 Powłóczywszy nogami jak przystało na grzeczną dziewczynkę udałam się do jadalni i przy ogromnym stole zabrałam się do pracy, próbując zapomnieć o Maćku, który czekał na zewnątrz. Składając wszystko na przeznaczenie wzięłam długopis i zaczęłam pisać.
 Trzy godziny później wypełniłam ostatni arkusz papieru. Literki mi się rozmazywały, zlewały tworząc nieokiełznaną masę znaków, których sensu powoli nie rozumiałam. Jak automat zebrałam wszystko w jedna całość i ruszyłam an piętro, aby oddać owoc mojej ciężkiej pracy Łukaszowi. Pokój numer dwadzieścia osiem. To ten. Zapukałam cicho, ale nikt nie otworzył, słyszałam jakieś głosy więc postanowiłam wejść.
- Trenerze, właśnie wykonałam pierwsze zadanie- z wielkim bananem na twarzy wkroczyłam do pomieszczenia, jednak szybko zrzedła mi mina. Trzy pary oczu patrzyły na mnie ze zdziwieniem. Spuściłam wzrok. Położyłam plik na biurku i już miałam wychodzić, gdy usłyszałam głos wujka:
- Zaczekaj. Zostań. Zaraz dostaniesz kolejne zadanie.
Kolejne?! No, jak będzie gorsze od poprzedniego to się załamię.
 - Piotrek, ty wyjeżdżasz?- zapytałam nagle widząc walizki, które trzymał w ręku. Właściwie to nie moja sprawa, ale zawsze myślę dopiero jak coś powiem.
- Eeee..sprawa rodzinna- oparł chyba pierwszy raz skrępowany. No tak, po co się będzie tłumaczył jakiejś ciekawskiej małolacie, która jest tam dopiero dwa dni, a już zdążyła namieszać. Wiem, byłam niesprawiedliwa, chyba powinnam przejść jakąś wewnętrzną przemianę, ale stwierdziłam, że lepiej to zrobić po kolacji, bo troszkę burczało mi w brzuchu.
- Co do zadania..-ponaglałam zapominając o wyjeździe Wiewióra.
- Pojedziesz z Maćkiem na lotnisko po nową stażystkę, zawita u nas na jakieś kilka tygodni...
Zamarłam Maciek patrzył an mnie tak intensywnie, że odechciało mi się tam jechać.
- A co to, jakiś komitet powitalny? Niech zamówi taksówkę lub idzie na piechotę- zamknęłam się dopiero gdy zauważyłam karcące spojrzenie trenera.

 Stałam przed samochodem i czekałam na Maćka. Zamiana ról? Być może. Byłam lekko poddenerwowana tym, że pojawi się u nas ktoś nowy. Bałam się, że przez to stracę pracę. Moje myśli galopowały tak szybko, że sama się pogubiłam. W końcu łaskawie pojawiła się Primadonna. Byłam wściekła, że się tak ociągał. Otworzył mi drzwi i bez słowa je zatrzasnął. Gdy zaczęliśmy podróż nastało milczenie. Zapewne gdyby w samochodzie była mucha, słyszałabym jej trzepot skrzydełek.
- Nie przyszłaś- zabrzmiało to jak wyrzut.
- Taak...Łukasz prosił mnie o wypełnienie doku..
- Kłamiesz- urwał- powiedz prawdę Zuza, nie pogrążaj się.
- Słucham?! To ty się pogrążasz- coraz mocniej podnosiłam głos. Właściwie było mi wstyd, ale tylko tak udawało mi się powstrzymać płacz.
- Ja? Nie sądzę- powiedział to tak spokojnie, jakby rozmawiał ze mną o pogodzie. 
- Do cholery! Czy ty kiedykolwiek czułeś jakieś emocje?!- gniew w mych oczach płonął. Aż mnie roznosiło.
- Nikt nie wywołuje we mnie tyle emocji co ty.
Zatkało mnie, ale tylko na moment.
- Teraz to ty kłamiesz! Jesteś zwykłym dupkiem, który myśli, że jest naj..
Umilkłam. Musiałam. Maciek zatkał mi usta...swoimi. Pocałunek był namiętny, pełen emocji, tęsknoty, miłości.. Odwzajemniłam go. Wplotłam palce w jego włosy.. Dość! Odepchnęłam go gwałtownie, o mało co nie tłukąc szyby w samochodzie. Niewiele myśląc wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Przegiąłeś- krzyknęłam i uciekłam z samochodu.

***

 Lillehammer.
 Cudowna atmosfera. Siedząc na trybunach i obserwując zebranych czułam ducha walki. Co druga osoba niosła polską flagę, wykrzykując mię jednego ze skoczków (najczęściej był to Kamil Stoch). Byłam dumna, że jestem Polką. Początkowe skoki nie były dobre. Punkt konstrukcyjny wynosił sto dwadzieścia pięć metrów, a żaden z dotychczasowych skoczków nie złamał tej bariery. MającUU chwilę dla siebie myślałam o wczorajszym dniu. Wiem, że zbyt gwałtownie zareagowałam, ale nie żałowałam..tak będzie lepiej dla mnie i dla niego. Coraz częściej jednak o nim myślałam i nic nie mogłam na to poradzić. Gdy rano Dawid naśmiewał się z jego zaczerwienionego policzka, nawet na mnie nie spojrzał. I dobrze, zasłużyłam sobie. 
 Nadszedł czas na Dawida. Po swoim skoku zajął piątą pozycję, gdyż wiatr nie był dziś sprzymierzeńcem. Podobnie było z Krzysiem. Ten zajął drugą lokatę, jednak zasłużył na pierwszą. Niestety nie było mi pisane obejrzeć tej serii do końca, gdyż jakiś grubas zasłonił mi widok. Próbowałam zmienić miejsce, ale było zbyt tłoczno. Piętnaście minut później nie miałam pojęcia co się stało, do czasu gdy zobaczyłam pierwszą trójkę.
1. Peter Prevc.
2. Maciej Kot.
3. Kamil Stoch.
 Byłam szczęśliwa i dumna z Maćka, szczególnie, gdy jury postanowiło, że druga seria się nie odbędzie. Chciałam podbiec do chłopców i im pogratulować, ale ubiegło mnie jakieś sto osób. Gdy nadeszła moja kolej po prostu stchórzyłam i  szepnęłam: Gratuluję.. Wiedziałam, że Maciek liczył na coś innego, ale nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więcej. Uciekłam.

***

Obudziłam się przestraszona. Śnił mi się istny horror, jednak nie chciałam przypominać sobie o co właściwie chodziło. Postanowiłam wstać i napić się wody, ale ze zdziwieniem zauważyłam, że dywan był mokry. Pobiegłam jak najszybciej do łazienki. Ekspertem nie byłam, ale chyba pękła rura. Zadzwoniłam do recepcji i już za chwilę stali przede mną facet, którego przed chwilą zapewne obudziłam i fachowiec. - Przykro mi, ale musisz opuścić ten pokój- powiedział recepcjonista.
 - Dacie mi inny?-zapytałam gotowa już wychodzić.
 - Nie- pokręcił głową- nie mamy wolnych pokoi... Wybuchłam. Krzyczałam coś o braku gościnności, chyba nawet nawyzywałam go... Biedny człowiek. Stojąc już na korytarzu z oczu popłynęły mi łzy. Byłam bezradna. Osunęłam się na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach.
 - Jeśli chcesz to możesz spać u mnie- usłyszałam jakiś głos- wiesz...Piotrek wyjechał, a pokój został dwuosobowy... Dopiero po chwili dobiegł mnie jego głos i zrozumiałam sens jego wypowiedzi.
 - Zapraszasz mnie do łóżka?- zapytałam półprzytomnym głosem.
 - Nie głuptasie- był wyjątkowo cierpliwy- chyba nie chcesz spać na korytarzu? Pokręciłam przecząco głową i dałam się zaprowadzić do pokoju Maćka. Gdy weszłam, rozejrzałam się ze zdziwieniem.
 - A drugie łóżko gdzie?? _________________________________________________________________________________ Przepraszam za zwłokę, ale miałam dużo na głowie. Wczoraj miałam bierzmowanie, mnóstwo kartkówek, sprawdzianów. Rozdział raczej mi nie wyszedł...sama nie wiem...brak weny. Jeszcze raz przepraszam. Mówcie szczerze co sądzicie!!

16 komentarzy:

  1. Oj pamiętam ja kto było z bierzmowaniem u mnie ;)
    Rozdział ciut krótszy ale bardzo dobry :)
    Nie jest tak źle, może jedyny mały deficyt jest taki, że definitywnie skaczesz z akcją niczym klisza od aparatu fotograficznego :)
    Widzę, że pomieszkiwanie w pokoju z Kotem i dziele nim łóżka będzie bardzo ciekawym doświadczeniem ^^

    Pozdrawiam i weny życzę!
    U mnie nowy rozdział> http://milosci-nie-oszukasz.blogspot.com/
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, przepraszam, ale pisałam ten rozdział trzy razy. W końcu dodałam tę najbardziej znośną wersję, następnym razem się postaram. Ten tydzień był naprawdę ciężki, cały czas mieliśmy próby w kościele, pisaliśmy zaległe sprawdziany, bo niedawno przypadł nas zaszczyt egzaminów... Istny koszmar.

      Usuń
  2. Kurde, czemu go spoliczkowała? ja rozumiem, że ona się boi miłości i zaangażowania, bo ma złe doświadczenia, ale no kurczę ... przecież to było takie słodkie ze strony Maćka, a ona go tak potraktowała :(
    Akcja z rurą świetna, tylko ja się teraz zastanawiam, jak to możliwe, że jest tylko jedno łóżko? Maciej i Piotrek musza się chyba bardzo lubić :D
    czekam niecierpliwie na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha. Uwierz mi, że Piotrek i Maciek ze sobą nie sypiają:D Wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale, ale rzeczywiście brak jednego łożka można rozumieć dwuznacznie :)

      Usuń
  3. Rozdział bardzo fajny. Ale dlaczego bohaterka reaguje tak agresywnie. Maciek ją pocałował, a ona od razu go spoliczkowała. Hahaha szkoda, że dłużej nie pociągnęłaś akcji, gdzie Dawid wypytuje się Maćka o zaczerwieniony policzek. Scena z pękniętą rurą - rewelacja. Szykuje się pełen przygód pobyt w pokoju Macieja. Czekam na nastepny. Pozdrawiam i życzę dużo wenki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również zauważyłam, że brakuje kilku zabawnych scen. Brak weny to słabe wytłumaczenie, co ?:)
      Postaram się to nadrobić, dziękuję za opinie : D

      Usuń
  4. U mnie nowy rozdział, zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny ja wielbię skoki i słodkiego Kota :P Będę tu wpadać, bo akacja się rozkręca. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No wreszcie:) Oczywiście skorzystam z zaproszenie :*

    OdpowiedzUsuń
  7. u mnie next ;) zapraszam :D http://lovebyskijumpers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne opowiadanie dopiero co znalazłam ale już ogarnęłam ;)
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział w wolnej chwili
    http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/16/rozdzial-46-wspomnienia-i-niepopelniony-blad/

    OdpowiedzUsuń